Reklama

Niedziela Lubelska

Czas pomocy

Marek Lecki, Marcin Sim, Dobiesław Taras, Robert Persona i Marek Brodacki w kapucyńskiej parafii w Krasiłowie

Urszula Buglewicz

Marek Lecki, Marcin Sim, Dobiesław Taras, Robert Persona i Marek Brodacki w kapucyńskiej parafii w Krasiłowie

Nie mówią, który to konwój, ale nie pierwszy i na pewno nie ostatni.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Stowarzyszenie „Bezpieczna Lubelszczyzna” to jedna z organizacji pozarządowych niosących pomoc Ukraińcom walczącym na froncie i pozostającym w swojej ojczyźnie, jak i uchodźcom którzy przebywają na terenie Polski. Organizuje konwoje humanitarne, docierając z pomocą w różne miejsca.

Wyprawa w nieznane

Noc z piątku na sobotę była bardzo krótka. Zacinający deszcz wygrywał na szybach smutne melodie. Zasnąć nie pozwalała myśl o nadchodzącej podróży do ogarniętego wojną kraju. W niewielkim plecaku czekało kilka kanapek na drogę i nowiuteńki paszport. Przez pandemię bezużyteczny, przeleżał na półce dwa lata. Nagle okazał się niezbędną przepustką do innego świata. Gdy kilka dni wcześniej usłyszałam, że mogę pojechać z konwojem na wschód, nie miałam cienia wątpliwości. Pod koniec marca Robert Persona i Dobiesław Taras opowiadali o swojej pracy, teraz mogłam zobaczyć ich w akcji.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

W sobotę, 9 kwietnia, tuż po godz. 1 w nocy z obszernego podlubelskiego podwórka w trasę wyjechały trzy busy. W każdym po dwie osoby; jak uczniowie posłani przez Jezusa w drogę parami. Na pierwszym postoju Robert rozdaje wszystkim obrazki z Michałem Archaniołem. Wódz zastępów niebieskich i patron Ukrainy strzeże posłańców, którzy wraz z konkretnymi darami wiozą bliźnim nadzieję. Modlitwa zaprzyjaźnionych kapłanów, sióstr zakonnych i najbliższych rodzin odsuwa lęk przed trudami i niebezpieczeństwami podróży. Granica coraz bliżej. Nagle na wschodniej stronie nieba pojawia się złowrogi rozbłysk. Twarz kierowcy tężeje. Kilka tygodni wcześniej Dobiesław przekraczał granicę dokładnie wtedy, gdy rosyjskie rakiety spadały na Jaworów. Wojna, znana z przekazów medialnych i opowieści uchodźców, jest i dla mnie coraz bardziej realnym zagrożeniem. Po chwili niebo pokrywa się czernią. Wojna wszystko zmienia. Mrok nocy, który zazwyczaj napawa lękiem, bezpiecznie otula uśpiony świat. W oddali migoczą światła przejścia granicznego.

Inny świat

Hrebenne i Rawa Ruska witają nas dawno niewidzianym tu spokojem. Ustawione w długiej kolejce ciężarówki pokornie czekają na swój czas przekroczenia granicy. Przy namiotach dla uchodźców krzątają się nieliczni wolontariusze. Przybysze zza wschodniej granicy sennie zmierzają ku kolejnym punktom pomocy. Jest ich niewielu. Wyposażeni w „żelazne papiery”, sprawnie pokonujemy kolejne etapy odprawy. Robert dba o to, by konwoje odpowiednio wcześniej były zgłaszane do Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej, jak i do lwowskiego gubernatora. Sobotni świt na ukraińskiej ziemi wita wszystkich deszczem. Zmierzamy na wschód, ale zasnute chmurami niebo skrzętnie ukrywa słońce. W brzasku dostrzegam zasłonięte drogowskazy i tablice z nazwami miejscowości. Nawet na banerach reklamowych adresy są zamazane. Nie mam pojęcia gdzie jestem, a przecież nie pierwszy raz przemierzam tę drogę. Od dwóch miesięcy słyszę, że Ukraińcy w ten sposób dezorientują rosyjskich żołnierzy. Podczas podróży przekonuję się, jak prosta i skuteczna jest ta metoda.

Reklama

Kierowcy konwoju znajdą doskonale drogę i wkrótce dojeżdżamy do Lwowa. Tu kolejne zaskoczenie. Liczne punkty kontrolne, mijane w deszczowym poranku, wydawały się niewielkimi zaporami. Na wjeździe do miasta na podróżnych czekają ogromnych rozmiarów barykady. Ich pokonanie to długa wędrówka po labiryncie z przeciwczołgowych „jeży”, potężnych betonowych bloków i stert starych opon. Jak się później okazuje, to standardowy widok na niemal tysiąckilometrowej trasie przez Ukrainę. Każdy wjazd do nawet najmniejszej miejscowości strzeżony jest przez umocniony punkt kontrolny, którego pilnują żołnierze, policjanci lub zmilitaryzowani ochotnicy. Bardzo młodzi i całkiem posunięci w latach mężczyźni. Zdaje się być oczywistym, że większość męskiej populacji walczy z brutalnym rosyjskim najeźdźcą na wschodzie Ukrainy. Na zachodzie częste alarmy przeciwlotnicze, gęsto rozsiane posterunki i widok mundurowych z przeładowaną bronią, a także rzesze przesiedleńców, nie pozwalają zapomnieć, że znajdujemy się kraju ogarniętym wojną.

Złote serca

Reklama

Lawirując po miejskich ulicach, zastawionych samochodami uchodźców, docieramy do pierwszego celu podróży. W samym centrum miasta, w gmachu filharmonii znajduje się jeden z magazynów z darami. Foyer i przyległe sale wypełniają różnej wielkości kartony z lekami, opatrunkami i wszelkiej maści medykamentami. Posegregowane przez pielęgniarki, szybko przewożone są w głąb kraju i cudem docierają na tereny, na których toczą się walki. Yuri i Jolanta, od lat zaprzyjaźnieni z „Bezpieczną Lubelszczyzną”, ofiarnie koordynują działanie magazynu. Wiedzą, że bez pomocy ludzi dobrej woli niemożliwym będzie sprostanie zamówieniom z frontu i tylu innych miejsc, w których Ukraińcy potrzebują pomocy. Dziękują za każdy najmniejszy gest solidarności i proszą, by o nich nie zapominać. Jak mówią, bardzo potrzebna jest odzież męska militarna, albo chociaż ciemna, nadająca się do noszenia na polu walki. Tymczasem Marek Brodacki, Marcin Sim, Marek Lecki, Robert Persona i Dobiesław Taras sprawnie rozpakowują busa. Do filharmonii trafiają kolejne pudła z medykamentami i niepozorna lodówka turystyczna, która skrywa cenne ampułki z adrenaliną. W dalszej drodze usłyszę opowieść o tym, jak w poprzednich transportach do Lwowa dotarły m.in. leki anestezjologiczne dla szpitala dziecięcego. Tą działką pomocy zajmuje się Agata Adamczyk z Poniatowej. Podobnie jak poseł Monika Pawłowska, to kobieta o złotym sercu, która jak magnes przyciąga dobrych ludzi.

Troska o bliźnich

Przed nami długa droga. Niebo pojaśniało; wiosenne słońce opromieniło ziemię. Przez szpalery drzew, pozbawionych jeszcze liści, można zapatrzeć się w bezkresne pola. Czarna ziemia, ciągnąca się po horyzont, powinna zapewnić dobrobyt mieszkańcom sąsiadującego z nami kraju, jak i wyżywić sporą część globu. Ukryte w przydrożnych chaszczach stanowiska bojowe budzą niepokój o dziś i o przyszłość Ukrainy. Na myśl przychodzi historia ks. Stefana Wyszyńskiego, który w czasie II wojny światowej spotkał rolnika siejącego zboże. Zapytany, czy się nie boi, odpowiedział, że zboże w spichlerzu spłonie lub zmarnieje i nie będzie z niego chleba, a wsiane w ziemię z czasem komuś przyniesie plon. Jak bardzo aktualne są to słowa na Ukrainie!

Czas mija; nie wiadomo kiedy dojeżdżamy do Krasiłowa. W położonym niemal 500 km od Lublina miasteczku zaledwie od października ubiegłego roku mieszkają siostry Kapucynki Najświętszego Serca Jezusa. Po wybuchu wojny nie wróciły do Polski, ale zostały by służyć mieszkańcom kapucyńskiej parafii, miasta i licznie przybywającym tu uchodźcom. Ponad 200-letni kościół Najświętszego Serca Jezusa, wzniesiony staraniem rodu Sapiehów, przez lata służył Polakom. Odzyskany przez Kościół po rozpadzie Związku Radzieckiego, jest miejscem modlitwy dla licznej grupy wiernych. Funkcjonujące przy nim szkoła ewangelizacyjna i dom rekolekcyjny są dziś schronieniem dla uchodźców ze wschodnich miast Ukrainy. Na placu przed parafialnym przedszkolem wita nas szeroki uśmiech s. Małgorzaty Stankiewicz. To już kolejna wizyta stowarzyszenia w tym miejscu. Nim zasiadamy do nietypowego w tych stronach obiadu, bo na stole króluje włoski makaron i pomidory, z busa wypakowane są dary. Środki czystości, leki, żywność, a nawet agregat prądotwórczy lądują w przedszkolnych salkach wśród lalek, klocków i kolorowych książeczek. Bo w czasie wojny wiele miejsc zmienia swoje przeznaczenie.

Po krótkim odpoczynku ruszamy do Równego, gdzie już na nas czekają. Mijają kolejne kilometry okrytych złą sławą ukraińskich dróg, miejscami przypominających ser szwajcarski. Zaglądamy do okien bieda-domków, które zdają się nie przetrwać mocniejszego podmuchu wiatru. Spoglądamy na przydrożne cmentarze, na których ze stert świeżych wieńców i kwiatów wyrastają ku niebu maszty z ukraińskimi flagami. To kolejne oblicze wojny, która zbiera straszliwe żniwo. W ostatnich promieniach słońca na wołyńskiej ziemi dostrzegamy banderowskie barwy. Pamiętamy historię. Całym sercem wierzymy, że właśnie teraz dokonuje się wielkie pojednanie, które otworzy drzwi do wspólnej przyszłości.

Podziel się:

Oceń:

2022-04-19 09:31

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Małe Stópki – Ukrainie

Medykamenty wyruszyły do Lwowa do szpitala św. Mikołaja

Archiwum Fundacji Małych Stópek

Medykamenty wyruszyły do Lwowa do szpitala św. Mikołaja

W ogromną pomoc dla Ukrainy od pierwszych godzin wojny włączyły się wszystkie organizacje humanitarne, charytatywne, społeczne i kościelne. Jedną z nich jest szczecińska Fundacja Małych Stópek.

Więcej ...

Nowy (k)rok w WMSD

2024-10-05 17:16

Maciej Orman/Niedziela

Wyższe Międzydiecezjalne Seminarium Duchowne w Częstochowie oraz Instytut Wyższych Studiów Teologicznych w Częstochowie 5 października zainaugurowały uroczyście rok akademicki 2024/2025.

Więcej ...

Różaniec z ojciem Pio - tajemnice chwalebne

2024-10-05 20:56

Adobe Stock

Różaniec był ulubioną modlitwą Ojca Pio, a jego koronkę miał zawsze przy sobie. W dzień nosił go zawieszony na pasku przy habicie lub trzymał w ręce. Gdy kładł się spać do łóżka, dwa różance umieszczał pod poduszką po jednym z każdej strony, a trzeci okręcał wokół nadgarstka

Więcej ...
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najpopularniejsze

Nienarodzone dziecko uśmiecha się słysząc głos taty...

W wolnej chwili

Nienarodzone dziecko uśmiecha się słysząc głos taty...

Nowenna za młodzież do bł. Carlo Acutisa

Wiara

Nowenna za młodzież do bł. Carlo Acutisa

Rozważania bp. Andrzeja Przybylskiego: Jezus pierwszy nas...

Wiara

Rozważania bp. Andrzeja Przybylskiego: Jezus pierwszy nas...

Czy grzesznicy wejdą do nieba? Oto, co Jezus powiedział...

Wiara

Czy grzesznicy wejdą do nieba? Oto, co Jezus powiedział...

Na terenie diecezji sosnowieckiej zatrzymano dwóch...

Niedziela Sosnowiecka

Na terenie diecezji sosnowieckiej zatrzymano dwóch...

Wiceminister edukacji mówi „nie” dalszemu ograniczaniu...

Felietony

Wiceminister edukacji mówi „nie” dalszemu ograniczaniu...

Zmarł najstarszy kardynał Kościoła katolickiego

Kościół

Zmarł najstarszy kardynał Kościoła katolickiego

Nowenna do św. Franciszka z Asyżu

Wiara

Nowenna do św. Franciszka z Asyżu

Świadectwo Przemysława Babiarza: Pan Jezus nigdy mnie nie...

Wiara

Świadectwo Przemysława Babiarza: Pan Jezus nigdy mnie nie...