Reklama

Wiadomości

Na straży Rzeczypospolitej

Okładka
publikacji
Korpus
Ochrony
Pogranicza.
W piątą
rocznicę objęcia służby
na granicach
Rzeczypospolitej
1924-1929

kop.ipn.gov.pl/kolekcja Sebastiana Nowakowskiego

Okładka publikacji Korpus Ochrony Pogranicza. W piątą rocznicę objęcia służby na granicach Rzeczypospolitej 1924-1929

Korpus Ochrony Pogranicza miał chronić granice Polski na północy i wschodzie.Granice te liczły ponad 2 tys. km.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiedy myślimy dzisiaj o trwającej na naszej wschodniej granicy wojnie hybrydowej, narzucają się historyczne konteksty. Tym bardziej że dzisiejsza sytuacja na wschodniej granicy przypomina, choć w innej skali, działania dywersyjne podejmowane przez Sowietów na początku lat 20. ubiegłego wieku, czyli wkrótce po podpisaniu w marcu 1921 r. traktatu ryskiego kończącego wojnę. Datą przełomową w przywracaniu bezpieczeństwa na pograniczu okazało się powołanie do życia w 1924 r. Korpusu Ochrony Pogranicza.

Granica w ogniu

Mimo zakończenia wojny bolszewicy nie pogodzili się z porażką idei rewolucji światowej. Już wkrótce Kreml podjął działania na pograniczu, które przypominały dzisiejszą wojnę hybrydową. Przez nasilenie niepokojów na granicy i obszarach przygranicznych chciano doprowadzić do destabilizacji sytuacji na tych terenach po to, by udowodnić, że są one ośrodkiem rewolucyjnego wrzenia, nad którym państwo polskie nie ma kontroli, a ostatecznie przyłączyć je do sowieckiej Rosji.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Prawdą jest, że sytuacja na Kresach daleka była od stabilizacji i pokoju. Działały tu grupy komunistów białoruskich i ukraińskich, prolitewska partyzantka oraz nacjonalistyczna Ukraińska Organizacja Wojskowa, zbrojne ramię UON. Środowiska te prowadziły działania dywersyjne i terrorystyczne wobec państwa polskiego. Sowieci czynnie wspomagali wiele z nich przez uzbrojone grupy dywersyjne specjalnie przygotowane do takich zadań. Część ich składu stanowili sowieccy oficerowie, a część rekrutowano spośród osób mieszkających po polskiej stronie granicy. Ataki na urzędy państwowe, posterunki policji i wojska, plebanie, bezkarne rabunki miały podważać zaufanie do państwa polskiego. Zatwierdzenie w 1923 r. przez Radę Ambasadorów, organ zwycięskiej koalicji, przebiegu wschodniej granicy nie tylko nie wpłynęło na uspokojenie sytuacji, ale wręcz nasiliło dywersję.

Tymczasem po wojnie z bolszewikami władze państwowe dla ochrony wschodniej granicy stosowały środki doraźne aż do 1924 r. Najpierw zadanie to zrzucono na tzw. bataliony celne, złożone z żołnierzy frontowych WP. Nieliczne (7 tys. osób), zupełnie nieprzygotowane do walki ze zorganizowanymi grupami dywersyjnymi zaopatrzonymi w broń maszynową i granaty, nie były w stanie oprzeć się zagrożeniu zza wschodniej granicy. Dlatego zastąpiono je wkrótce liczniejszą (22-tysięczną) i lepiej uzbrojoną Strażą Graniczną, która jednak nie dysponowała komórkami wywiadowczymi. Kiedy w 1923 r. podjęto decyzję o demobilizacji sił zbrojnych, która objęła również tę formację, powstałą lukę próbowano wypełnić kompaniami granicznej Policji Państwowej. W obliczu rozległości zadań oraz braków kadrowych i w podstawowej infrastrukturze, np. strażnic, policjanci często byli bezradni wobec dobrze zorganizowanych i uzbrojonych napastników zza wschodniej granicy.

Reklama

Tymczasem w 1924 r. doszło do kulminacji akcji dywersyjnych na pograniczu. Odnotowano wtedy ponad 260 incydentów. Kilka z nich było spektakularnych. Oto 19 lipca trzydziestu dywersantów opanowało oddalone od granicy o 70 km miasteczko Wiszniew, odcinając drogi dojazdowe i przecinając linię telefoniczną. Bandyci mogli sobie pozwolić na bezkarne plądrowanie miasteczka, bo w tym dniu na służbie był tylko jeden policjant – reszta została podstępnie wywabiona z miasta. Po rabunku podczas odwrotu zabili w zasadzce komendanta powiatowego policji i rozproszyli pościg. Z kolei 2 tygodnie później w przygranicznych Stołpcach, oddalonych o 15 km od granicy, grupa 150 dywersantów, mimo że spotkała się z oporem policji, zdołała zniszczyć budynek komendy policji i starostwa, podpalić dworzec, ograbić wszystkie sklepy, magazyny handlowe, pocztę i tartak. Bandyci opanowali także miejscowy areszt i uwolnili z niego komunistycznych działaczy. Walki w mieście trwały ok. godziny, a w strzelaninie zginęli urzędnik starostwa i siedmiu policjantów. 23 września zaatakowano pod Łunińcem na Polesiu, oddalonym aż o 50 km od granicy, pociąg pasażerski, którym podróżowało kilku znanych lokalnych polityków, m.in. wojewoda poleski. Po podstępnym opanowaniu pociągu i poddaniu się jadących w nim policjantów bandyci dokonali rabunku, a wojewodę i komendanta okręgowego policji upokorzyli, rozbierając ich do kalesonów. Wydarzenie to odbiło się szerokim echem w kraju. Opinia publiczna zawrzała, domagając się od rządu zdecydowanych działań. Premier Władysław Grabski mianował wojewodami kresowymi generałów, a wojsko otrzymało specjalne pełnomocnictwa w celu zwalczaniu niepokojów na pograniczu.

Powstanie KOP

Zasadniczym posunięciem miało być jednak powołanie 12 września 1924 r. do życia wyspecjalizowanej, samodzielnej formacji wojskowej zwanej Korpusem Ochrony Pogranicza, podległej MSW, która miałaby odpowiednie środki do ugaszenia pożaru wywołanego przez wrogich sąsiadów. Rząd Grabskiego przeznaczył na ten cel aż 200 mln zł. Korpus Ochrony Pogranicza był dla państwa dużym wyzwaniem kadrowym i logistycznym. Miał objąć ochronę granic z ZSRR, Litwą i Łotwą. Trzeba było stworzyć od fundamentów infrastrukturę w postaci strażnic i koszar oraz utworzyć nowe jednostki, brygady. Razem jednostki KOP miały chronić granice na północy i wschodzie o długości ponad 2 tys. km. Na początku lat 30. XX wieku w KOP służyło ok. 27-28 tys. żołnierzy. Ważną komponentą kadrową w KOP byli oficerowie wywiadu i kontrwywiadu, którzy dostarczali odpowiednich informacji. Moralny wymiar służby określał pierwszy punkt dekalogu żołnierza kopisty, który mówił: „Żołnierz polski wierzy w Boga, wiedząc, że jego przodkowie zawsze z Bogiem na ustach szli w bój za świętą sprawę”.

Reklama

Do zadań korpusu obok ochrony granicy państwa i ścigania wrogiej i antypaństwowej działalności należały także: zapobieganie nielegalnemu przekraczaniu granicy, zabezpieczanie dochodów państwa z tytułu opłat celnych oraz zabezpieczanie znaków i urządzeń granicznych. Już na przełomie lat 1924 i 1925 skala dywersji znacznie zmalała. Był to widoczny skutek wprowadzonych zmian. Rosły strażnice – każda liczyła osiemnastu żołnierzy – i liczba jednostek odwodowych, włącznie z kawalerią, wyposażonych również w broń maszynową i artylerię. Służba na Kresach niosła za sobą wymierne koszty ludzkie. W latach 1923-34 życie straciło aż 589 żołnierzy KOP.

Jedną z dewiz korpusu było zawołanie: „Przez dobro ludzi do dobra państwa”, dlatego KOP realizował także zadania o charakterze kulturalnym i charytatywnym na rzecz miejscowej ludności. Organizował opiekę zdrowotną, kuchnie wojskowe, w których dożywiano wiejskie dzieci, zakładał biblioteki, domy ludowe, wiejskie spółdzielnie kinematograficzne – kino objazdowe; weterynarze leczyli zwierzęta gospodarskie. Strażnice korpusu organizowały obchody świąt państwowych i kościelnych, imprezy sportowe, oświatowe i kulturalne. Na Kresach, gdzie napięcia na tle narodowościowym były częścią krajobrazu tamtejszego życia, żołnierze KOP byli nierzadko stroną w lokalnych konfliktach; wspierali miejscowych Polaków, co rodziło zrozumiały opór Białorusinów i Ukraińców.

Heroiczny epilog

W 1938 r. jednostki KOP obsadziły całą granicę z Rumunią oraz nową granicę z Węgrami, a w okresie mobilizacji korpus wystawił wiele jednostek przerzuconych na zachód kraju.

Na wypadek wojny KOP miał za zadanie działania osłaniające i opóźniające. Żołnierze mieli minować mosty, groble, robić zasieki w lesie, powalać drzewa na drogach. Po wypełnieniu tych zadań jednostki KOP miały się przemieścić w głąb kraju, a na ich bazie miały być tworzone dywizje rezerwowe przeznaczone do walk w „drugim rzucie”.

Reklama

We wrześniu 1939 r. jednostki KOP na granicy wschodniej były osłabione przesunięciem ich części na zachód kilka miesięcy wcześniej, a także pozbawieniem ich lepszego uzbrojenia. Luk kadrowych nie mogli zastąpić rezerwiści, których trzeba było doszkolić.

Żołnierze korpusu od 1 września walczyli z Niemcami na Helu, pod Węgierską Górką i Wizną, a gdy 17 września Sowieci przekroczyli polską granicę, stawili bohaterski opór aż do ostatnich dni kampanii wrześniowej. Zgrupowanie KOP gen. Wilhelma Orlika-Rückemanna w dniach 28-29 września stoczyło ostatnie bitwy pod Szackiem i 1 października pod Wytycznem k. Włodawy. Niektórzy żołnierze po rozwiązaniu oddziałów próbowali się przebić do gen. Franciszka Kleeberga.

Niewielkiej części żołnierzy korpusu walczącym we wrześniu na granicach udało się włączyć do konspiracji. Większość z nich zginęła albo dostała się do niewoli. Wśród zamordowanych przez NKWD znaleźli się także oficerowie korpusu uwięzieni w Kozielsku i Starobielsku.

Podziel się:

Oceń:

2024-09-03 13:19

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Caritas rozszerza pomoc na granicy

Caritas Polska

Namioty Nadziei stanowiące zaplecze dla organizacji pomocowych i mieszkańców terenów przygranicznych, którzy pomagają napotkanym migrantom, a także wsparcie społeczności lokalnych – to najnowsze inicjatywy Caritas w związku z kryzysem migracyjnym na granicy polsko-białoruskiej. Organizacja kontynuuje też długofalową pomoc dla cudzoziemców przebywających w ośrodkach i tych, którzy już przeszli procedury azylowe.

Więcej ...

Panie, ucz mnie słuchać mądrze i odpowiadać miłością ofiarowaną!

2024-11-01 13:39

Adobe Stock

Zanim zacznę słuchać siebie, muszę słuchać uważnie Boga. Kiedy nie słucham jedynie siebie, lecz Boga, słyszę, że jestem kochany, że Bóg jest gotów mi przebaczyć, że chce wiele uczynić dla mnie, że był gotów wejść na krzyż z miłości do mnie.

Więcej ...

Powódź w Walencji. Wśród „aniołów błota” także księża i zakonnice

2024-11-03 14:08
Diecezjanie pomagają poszkodowanym

Karol Porwich/Niedziela

Diecezjanie pomagają poszkodowanym

Caritas Hiszpanii znajduje się na pierwszej linii walki ze skutkami tragicznej powodzi, która dotknęła region Walencji. Łopata i kalosze, to wyposażenie tysięcy wolontariuszy próbujących usuwać skutki kataklizmu. Są wśród nich księża, zakonnice oraz młodzi wolontariusze. Bilans powodzi wciąż jest niedoszacowany. Mówi się o 213 ofiarach śmiertelnych, nawet 2,5 tys. zaginionych, 120 tys. ludzi musiało opuścić swe domy.

Więcej ...
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najpopularniejsze

Life Site News: Twórca watykańskiej maskotki

Wiadomości

Life Site News: Twórca watykańskiej maskotki "Luce" to...

Św. Marcin de Porres. Jeden z najskuteczniejszych...

Wiara

Św. Marcin de Porres. Jeden z najskuteczniejszych...

Dusze czyśćcowe zawsze pomogą

Wiara

Dusze czyśćcowe zawsze pomogą

Kto modli się za zmarłych, ten sobie zbawienie wyprasza

Aspekty

Kto modli się za zmarłych, ten sobie zbawienie wyprasza

Książka pornograficzna dla dzieci w Biedronce....

Wiadomości

Książka pornograficzna dla dzieci w Biedronce....

Czy w piątek 1 listopada obowiązuje wstrzemięźliwość...

Kościół

Czy w piątek 1 listopada obowiązuje wstrzemięźliwość...

Nowenna za dusze czyśćcowe

Wiara

Nowenna za dusze czyśćcowe

Rozporządzenie w sprawie lekcji religii do Trybunału w...

Felietony

Rozporządzenie w sprawie lekcji religii do Trybunału w...

Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny

Święta i uroczystości

Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny