Kard. Nycz przyznaje, że poznał ks. Blachnickiego jako młody kapłan zaraz po święceniach w 1973 r. - Jako młody kapłan byłem zaangażowany w tworzenie Ruchu Światło-Życie w diecezji krakowskiej, gdzie kard. Wojtyła zachęcał do tego młodych księży - opowiada.
Dodaje, że dobrą okazją do poznania i do współpracy z ks. Blachnickim był czas, kiedy w latach 1977-78 odbywał studia doktoranckie na KUL. Wówczas ks. Blachnicki był jednym z wykładowców. - Był to człowiek o niezwykle głębokich przemyśleniach pastoralnych, wyczuwający sytuację Kościoła, ale i patrzący daleko do przodu. Wyprzedzał swoje czasy. Kładł ogromny nacisk na to, co się nazywa katechumenatem pochrzcielnym - podkreśla metropolita warszawski.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Już wtedy ks. Blachnicki wiedział, a był to, czas kiedy wydawało się, że Polska jest na tyle katolicka, że zawsze nią pozostanie - mówi kard. Nycz. - Ale on wiedział, że to nie wystarczy, i że Polska może stać się pustynią, na której potrzebna jest oaza, gdyż brak jest pogłębionego życia religijnego - wyjaśnia kard. Nycz. Jego zdaniem ta diagnoza bardzo pasuje także do dzisiejszych czasów.
- Ks. Blachnicki to postać znacząca dla Kościoła w Polsce - podsumowuje kardynał. - Ma olbrzymie zasługi w wielu dziedzinach, nie tylko na polu ruchu oazowego, duszpasterstwa, ale także duszpasterstwa trzeźwości. Był to też wielki męczennik okresu komunistycznego. Jego życie to ważny rozdział wielkiej i aktualnej historii Kościoła w Polsce - konstatuje.